27 marca 2016

Karczma Lwowska - Wrocław

Wracając w rodzinne strony, postanowiłem wybrać się do jednego z moich ulubionych miast - Wrocławia. Jechałem tam z zamiarem wybrania się do najstarszej europejskiej restauracji, działającej od 1227 roku - Piwnicy Świdnickiej, mieszczącej się w podziemiach ratusza. Niestety bez wcześniejszej rezerwacji nie ma takiej możliwości.

Lekko zawiedziony, postanowiłem znaleźć inny lokal. W oczy rzuciła mi się "Karczma lwowska", mieszcząca się pod adresem "Rynek 4", choć jej parter nie zachwycał i raczej nie zachęcał do wejścia, to menu zawierało pozycje, które po ostatniej wizycie u Magdy Gessler, chciałem sprawdzić. Po wejściu zostaliśmy przywitani przez Panią, która znalazła dla nas stolik, pomimo, że nie mieliśmy rezerwacji.





Po przejściu na piętro znaleźliśmy się na Ukrainie! Dekoracje w lokalu są piękne, wszędzie pełno kłosów siana, wieńców i dekoracji nawiązujących do ukraińskiej wsi. W jednej chwili znaleźliśmy się w środku sierpniowych zbiorów. Na ścianie widniały obrazki przedstawiające Lwów, wszędzie paliły się świece a klimat dopełniało stłumione światło kinkietów.


Minęło niespełna 5 minut i pojawił się kelner, miły, uprzejmy, podał nam kartę. Karta zawierała głownie pozycje kuchni polskiej i ukraińskiej. Zdecydowałem się na barszcz czerwony z kołdunami (21 zł) i mój ulubiony tatar z polędwicy (34 zł). Dania były... Niestety bardzo nieudane, barszcz był okrutnie słony i kwaśny od octu, kołduny zamiast delikatnego ciasta były grube i pozbawione jakiegokolwiek smaku, trudno nawet powiedzieć co znajdowało się w farszu, bo był niewyczuwalny. Tatar, który miał być z polędwicy, z pewnością z niej nie był. Mięso było raczej słabo posiekane a dodatki ubogie. Do dań zamówiłem piwo (15 zł).



Restauracja była pełna gości, z każdej strony było słychać język nieniecki.
Na pochwałę zasługuje czystość w lokalu, stoły są ładnie zastawione, obrusy czyste, toalety pozbawione kurzu i nieczystości, podobie jak bibeloty i obramowania drzwi, czy listwy przypodłogowe i boazeria. Na plus zdecydowanie jest także obsługa, miła, kulturalna i elegancko odziana.


Wnioski ogólne? Smacznie nie zjemy, jedzenie posiada cenę nieproporcjonalną do jakości, choć odpowiednią do lokalizacji. Nastawienie jest prawdopodobnie głownie na turystów zza zachodniej granicy. W lokalu panuje bardzo przyjemna atmosfera, sprzyjająca biesiadowaniu. Duży plus za dbałość o czystość i szczegóły.



2.7/5 

25 marca 2016

Oszukany tort Sachera

Na początek trochę historii:

"W 1832 roku pod nieobecność szefa kuchni młodszy kucharz na dworze księcia Metternicha, Franz Sacher, otrzymał delikatne i odpowiedzialne zadanie stworzenia nowego deseru dla księcia i jego wymagających gości. Opracował wówczas przepis na tort czekoladowy przekładany marmoladą morelową i oblewany polewą czekoladową, który po dziś dzień określany jest przez wielu mianem „króla deserów”.

Syn Franza, Eduard Sacher, wybudował w centrum Wiednia w roku 1876 hotel nazwany jego nazwiskiem. Ten właśnie hotel uczestniczył w trzech procesach sądowych, nazywanych powszechnie „tortowymi procesami”, toczących się w latach 1953–1962, w których drugą stroną była cukiernia Demel. Spór toczył się o prawo używania nazwy „tort Sachera” na określenie tortów czekoladowych oferowanych przez obie konkurujące ze sobą cukiernie.  W końcu, po dziewięciu latach procesów, wyłączne prawo do używania wspomnianej nazwy sąd przyznał hotelowi Sacher. Od tej pory przepis na oryginalny tort Sachera jest najpilniej strzeżoną tajemnicą hotelu Sacher. Jedynie na podstawie informacji o rocznym zużyciu składników, umieszczanych na stronie internetowej hotelu Sacher, można, ale tylko z grubsza, oszacować zestawienie składników wykorzystywanych do produkcji tortu."

Składniki: 
8 jajek
160 g cukru
Płaska łyżeczka proszku do pieczenia
140 gram miękkiego masła
2 tabliczki gorzkiej czekolady, 70%
160 gram mąki pszennej typu 450
1/4 łyżeczki soli
Konfitura malinowa ( w oryginale morelowy)

Polewa:
200 ml kremówki
2 tabliczki gorzkiej czekolady, 70%
1 listek żelatyny

Oddzielamy białka od żółtek
W kąpieli wodnej topimy czekoladę.
Miękkie masło ucieramy mikserem wraz z cukrem na "puch". Po czym dodajemy przestudzoną czekoladę i mieszamy, masę odstawiamy i ubijamy białka na sztywno wraz z 1/4 łyżeczki soli.
Pianę z białek delikatnie wmasowujemy w masę czekoladową. Mąkę mieszamy wraz z proszkiem do pieczenia, po czym przesiewamy do masy i na wolnych obrotach mieszamy.
Piekarnik rozgrzewamy do 180 stopni (160 z termoobiegiem). Przygotowaną masę przelewamy do tortownicy uprzednio wysmarowanej masłem i wyłożonej papierem do pieczenia, o średnicy 26 cm. Pieczemy około 60 minut.

Po upieczeniu i wystudzeniu ciasto przecinamy w połowie nożem po czym nakładamy konfiturę malinową.

Teraz przygotowujemy polewę; czekoladę topimy w kąpieli wodnej, po czym dodajemy do niej uprzednio spęczniałą żelatynę i zagotowaną kremówkę, mieszamy do połączenia, najlepiej mikserem. Polewę wylewy od środa, spiralnymi ruchami.




U fukiera

Magda Gessler, królowa smaku i stylu, właścicielka wielu restauracji, osoba promowana jako autorytet kulinarny. Kontrowersyjna i uwielbiana przez ponad milion ludzi (na facebooku). W "Kuchennych rewolucjach" Pani Magda, zawsze pokazuje się od strony kompetentnej profesjonalistki, dbającej o każdy nawet najdrobniejszy szczegół. Choć w Warszawie znajduje się kilka restauracji należących do znanej restauratorki, to postanowiliśmy wybrać się ze znajomymi do jej "kwatery głównej" - Fukiera.

Restauracja od zewnątrz choć zachęca do wejścia za sprawą kolorowej i "swojskiej dekoracji" to po wejściu przez sztab patrzących na Ciebie kelnerów, od progu onieśmiela. Wnętrze jest przytulne i ciepłe, lecz przeładowane olbrzymią ilością rożnego rodzaju drobnostek od szkła po butelki po winie, obrazki itd. Całość średnio pasuje do siebie i sprawia dość pretensjonalne wrażenie.



Na pochwałę zasługuje światło i to jak umiejętnie tworzy intymną atmosferę. Stół, przy którym siedzieliśmy, był elegancko zastawiony. Po chwili podszedł kelner wraz z Menu, które nie było zbyt zróżnicowane. Opierało się na kuchni staropolskiej z elementami kuchni światowej. Taka ilość pozycji ułatwiała wybór. Zdecydowaliśmy się na kołduny litewskie (ze względu na to jak często są pokazywane w kuchennych rewolucjach), tatar wołowy, naleśniki oraz szarlotkę.


Oczekując na dania dostaliśmy w formie czekadełka; pieczywo, przepyszny smalec ze skwarkami oraz masło czosnkowe.

Czas oczekiwania na dania nie był długi, po około 15-20 minutach nasze zamówienie zostało zrealizowane.

Kołduny były prawdziwym rozczarowaniem, choć smak, ciasto i to jak zostały doprawione można uznać za dobre, to porcja jaką się otrzymuje  w stosunku do ceny (32 złote za porcję) nie powala, tym bardziej, że Pani Magda w telewizji pilnuje by porcja jednak była słuszna. Z drugiej jednak strony lokalizacja, fame i nazwisko Magdy Gessler robi swoje.



Tatar z polędwicy wołowej był świetny, mięso delikatne, wybór dodatków dość bogaty i klasyczny. (37zł)



Największym kulinarnym minusem były naleśniki z orzechami włoskimi i gorąca czekoladą z rumem i chantilly. Ciasto było suche i łamliwe co było sporym zaskoczeniem. (35 zł)

Keler podał nam także kartę win, która zawierała wina z naprawdę wysokiej półki a więc i z wysoką ceną. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na piwo i tu nastąpiło zaskoczenie, a mianowicie jeśli chodzi o piwo to możemy napić się jedynie... Perły (300 ml - 14 zł). Marzenia o ciemnym piwie trzeba było odłożyć dopóki nie znaleźliśmy się w bazyliszku.

Jako, że restauratorka zawsze sprawdza czystość do której przykłada sporo uwagi, postanowiłem zrobić to samo będąc w toalecie. Przetarłem palcem listwy przypodłogowe, pojemnik na ręczniki papierowe i futryny. Niestety było na nich sporo kurzu.. szczególnie na pojemniku na papier, który z całą pewnością musiał być przynajmniej tygodniowy. Podobnie było z boazerią na sali w której siedzieliśmy.


Co do obsługi to była miła i profesjonalna.

Ogólne wnioski? 

Miejsce ma swój czar i urok, jednak szczerze mówiąc, jako fan Magdy Gessler spodziewałem się fajerwerków, których niestety zabrakło.  Być może dość wygórowane wymagania były związane z telewizyjno - medialną otoczką jaka towarzyszy bogini polskiej kuchni.

Uwaga na napiwki, do rachunku doliczana jest kwota w wysokości 10% od jego wartości. My nie wiedząc o tym, zostawiliśmy drugie tyle :)

19 marca 2016

Kurczak w bananie i curry

Obiad szybki, tani i łatwy w przygotowaniu ;)

Składniki:

  • 2 torebki ryżu
  • 750 g piersi z kurczaka
  • 3 duże banany
  • 3 łyżki papryki słodkiej
  • 3 łyżki curry
  • 3 łyżki pasty pomidorowej 
  • 4 łyżki oliwy z oliwek 
  • 2 szklanki bulionu drobiowego

Piersi z kurczaka oczyszczamy, po czym kroimy w kostkę i zasypujemy słodką papryką. Oliwę rozgrzewamy na patelni i przerzucamy kurczaka. Smażymy, aż stanie się soczysty po czym wlewamy bulion i doprowadzamy do wrzenia. W międzyczasie banana kroimy na plastry i zasypujemy curry. Do wrzącego bulionu dodajemy banany i gotujemy, aż delikatnie się rozgotują. Kiedy składniki połączą się ze sobą dodajemy pastę pomidorową i mieszamy. Gotujemy jeszcze przez kilka minut. Podajemy z ugotowanym ryżem.

Schab ze śliwką





Składniki:

  • 1 kg schabu
  • 20 dkg suszonych śliwek
  • Ząbek czosnku
  • 5 ziaren ziela angielskiego
  • 2 liście laurowe
  • 3 łyżki majeranku
  • 2 szklanki ciemnego piwa o smaku śliwkowym

Schab myjemy, w moździerzu ucieramy ząbek czosnku z liśćmi laurowymi, trzema łyżkami majeranku po czym wraz z solą i pieprzem nacieramy schab po uprzednim umyciu. W tak przygotowanym schabie, dokładnie pośrodku wybijamy dziurę o średnicy 2 cm, przez całą długość mięsa. W dziurę wtykamy śliwki, przekładając je ziarenkami ziela angielskiego. Schab zalewamy piwem po czym wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni. Na każdy kilogram mięsa przypada 1,5 h pieczenia. Jeśli pieczemy bez folii, co 20 minut podlewamy mięso piwem, by nie wyschło.



Pieczona alaska

Składniki:

Biszkopt

  • 6 jajek, 
  • 30dag cukru, 
  • 15dag mąki pszennej, 
  • 15 dag ziemniaczanej, 
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia. 

Piekarnik nagrzej do 180 stopni. Białka oddziel od żółtek i ubij na sztywną pianę, następnie powoli dodawaj cukier, łyżka po łyżce. Na koniec do masy dodawaj po jednym żółtku oraz przesianą mąkę zmieszaną z proszkiem do pieczenia . Tortownicę wyłóż papierem i  natrzyj ją masłem. Przygotowaną masę przelej do tortownicy i wstaw do piekarnika.

Lody, co do lodów to czysta dowolność, można użyć kilograma kupnych bądź zrobić swoje ubijając kremówkę z wybranymi owocami a następnie ją mrożąc. Lody przekładamy do miski, tak by utworzyły stożek. 

Beza włoska 

  • 3 białka 
  • 3/4 szklanki wody
  • 1/4 łyżeczki soli
  •  Szklanka cukru

Białka ubijamy na sztywno z cukrem, wodę zagotowujemy do wrzenia po czym wlewamy cukier. Syrop powinien uzyskać gęstą konsystencję, doprowadzamy go do 180 stopni, jeśli nie macie termometru cukierniczego wystarczy delikatnie zanurzyć łyżkę, jeśli cukier pozostawia "nitkę" po zlaniu go do rondelka, syrop jest gotowy. Przygotowany syrop wlewamy powoli, mieszając. Nasza beza jest gotowa, białka zostały zaparzone, stąd nie musimy jej piec. 

Gotowy biszkopt przecinamy, tak by uzyskać spód do naszego ciasta. Na spód wykładamy zamrożone lody a uzyskaną formę przykrywamy włoską bezą, dowolnie ją formując. Tak przygotowany deser wkładamy do piekarnika nagrzewając go do 180 stopni i trzymamy, aż beza się zarumieni. Ewentualnie zamiast piec w piekarniku, możemy użyć palnika do Creme Brulee.